Czyli moja droga od matki zaprowadzającej porządek do matki, która jest całkiem
„w porządku” ;-)
Jeszcze 6 lat temu, kiedy spodziewałam się przyjścia na świat Michasia, mojego pierwszego syna, byłam wierna przekonaniu, że jedynym sposobem na wychowanie mądrego i dobrego człowieka jest sięganie po kary i nagrody…
Nieśmiało przypuszczam, że wielu z nas właśnie w tym miejscu zaczynało
swoją rodzicielską drogę 🙂
O istnieniu innych opcji nie miałam pojęcia. W moim toku myślenia utwierdzała mnie dodatkowo narracja panująca w środowiskach pedagogicznych. Jako nauczycielowi przedszkola nie było mi obce, o zgrozo!, wypraszanie z sali dzieci, które nie chciały się podporządkować panującym w grupie zasadom, oczekiwanie od nich pogłębionej refleksji nad niewłaściwym zachowaniem, porównywanie dzieci, ustawianie ich „za karę” w ostatniej parze – postępowałam w ten sposób ponieważ tak postępowali inni, od których się uczyłam, ponieważ nie wiedziałam, że można inaczej.
Byłam przekonana, że to, co robię jest tym, co mogę zrobić najlepszego dla moich wychowanków.
Możecie się domyślać, że narodziny Michała stanowiły swego rodzaju przewrót w mojej rodzicielskiej i pedagogicznej mentalności. Michaś okazał się niezwykle żywiołowym
i temperamentnym dzieckiem. Ja okazałam się za to najzwyklejszą w świecie mamą, bezradną wobec wybuchów złości i histerii mojego dziecka, której pedagogiczne wykształcenie w żaden sposób nie wyposażyło w wychowawcze super moce 😉
Kiedy po 1,5 roku do naszej rodzinnej watahy dołączył nasz drugi syn, Kuba, tym bardziej poczułam, że potrzebuję wsparcia i wiedzy, by dać moim synom to, co najlepsze i by hasło „jak radzić sobie ze złością dziecka” przestało być najczęściej wyszukiwaną frazą w odmętach googla 😉
Macie podobnie? 😉
Faktem jednak jest, że gdyby nie te frazy zapalczywie wpisywane w okno przeglądarki, nie trafiłabym na Pozytywną Dyscyplinę! Dalej tkwiłabym w martwym punkcie, przekonana o swojej rodzicielskiej niekompetencji.
Jesteś w tym miejscu?
Nie zawracaj! – brnij do przodu jakkolwiek nielogiczne i poza zasięgiem wydawałoby Ci się zrezygnowanie z kar i nagród w relacji z twoim dzieckiem!
Pierwszym krokiem niech będzie ten artykuł 🙂
Kocham czytać i dlatego moja przygoda z PD nie zaczęła się od niczego innego, jak właśnie od lektury książki autorstwa Jane Nelsen pt. „Pozytywna Dyscyplina”. W książce wystarczyło jedno zdanie, by podważyć wszystko, na czym do tej pory stało moje macierzyństwo – UWAŻAJ – jeżeli je zaraz przeczytasz, może Cię czekać podobny los 😉
Gotowy/-a?
„Czyż nie jest szaleństwem uważać, że aby dzieci zachowywały się lepiej, najpierw musimy sprawić, by poczuły się gorzej?” – zdanie, które wywróciło do góry nogami moje myślenie
o wszechobecnych w wychowaniu karach. Poddałam w konkretną wątpliwość przekonanie,
że drogą do ukształtowania charakteru młodego człowieka ma być zawstydzenie, wpędzenie
w poczucie winy, warunkowanie własnej uwagi, czułości i miłości, a zastąpiłam je nowym,
które brzmi: „Dzieci zachowują się lepiej, kiedy czują się lepiej!”,
kolejna perełka z lektury książki o PD.
Brzmi dobrze? Mnie porwało!
W tym kontekście śmiało mogę powiedzieć, że płynę z nurtem 😉 z tą jedynie wzmianką, że jest to nurt wychowania oparty na wzajemnym szacunku, miłości i współpracy!
Może i Ty dasz się porwać!
Wychowanie bez kar i nagród nie jest nową modą w wychowaniu – to jeden z częstszych zarzutów, które słyszę w tym temacie, „kolejna nowa moda”.
Otóż nie! Nic bardziej mylnego!
Pozytywna Dyscyplina to metoda wychowawcza, która powstała na gruncie dorobku naukowego Alfreda Adlera i Rudolfa Dreikursa, wiedeńskich psychiatrów, którzy za fundament motywacji każdego ludzkiego działania uważali potrzebę przynależności i znaczenia, potrzebę bycia w bliskich relacjach i budowania poczucia własnej wartości w oparciu o wczesne decyzje dziecka na swój temat, na temat innych i świata.
W tytule artykułu celowo zadane jest pytanie „PO CO?”
Żeby rozpocząć drogę z Pozytywną Dyscypliną potrzebna jest świadoma decyzja
– WŁAŚNIE TAK CHCĘ WYCHOWYWAĆ MOJE DZIECI-
W moim odczuciu oznacza to przestać zaprowadzać porządek, a zacząć być „w porządku” 🙂
To ja, jako rodzic, jestem ODPOWIEDZIALNA za JAKOŚĆ moich relacji z dziećmi. NIE ODWROTNIE.
A jak rozumiem to bycie „w porządku” w kontekście Pozytywnej Dyscypliny?
Rozumiem je tak:
– jako umiejętność przyjęcia perspektywy dziecka – zobaczenie sytuacji jego oczami, z perspektywy jego serca – nie oznacza to godzenia się na każde zachowanie ale przyjęcie przekazu dziecka, uszanowanie go i bycie blisko
– jako dawanie prawa do błędów – odkrywania ich jako okazji do nauki, a nie do wpędzenia
w poczucie winy, zawstydzania i wymierzania kary
– jako koncentrację na rozwiązaniach, nie na winnych, na współpracy, nie na podporządkowaniu – by tym samym budować w dziecku pewność i przekonanie, że może liczyć na wsparcie mamy
i taty, że zawsze będą po jego stronie
– jako skuteczną komunikację, w której wydawanie serii nakazów i poleceń ustępuje aktywnemu słuchaniu i empatii, ucząc uwzględniania potrzeb drugiego człowieka i dostrzegania siebie nawzajem
– jako świadomość przekonań, które generują konkretne zachowania dziecka – żadne zachowanie nie zachodzi w próżni, a dotarcie do jego przyczyn pozwala nam spotkać się z dzieckiem, nie zaś
z jego zachowaniem czy sytuacją, a tym samym reagować u źródła
– jako docenianie najmniejszych wysiłków, co pozwala na budowanie poczucia własnej wartości, kompetencji i motywuje do rozwoju i współdziałania – jako wzajemny szacunek, który pozwala na bycie stanowczym z szacunku do siebie i sytuacji przy jednoczesnej uprzejmości względem potrzeb dziecka
– jako rozumienie dyscypliny jako okazji do uczenia umiejętności społecznych i życiowych
bez uciekania się do kar i nagród
– jako troskę o siebie, by móc tym pełniej troszczyć się o dziecko
– jako pracę, w pierwszej kolejności, NAD SOBĄ, nie zaś nad swoim dzieckiem 🙂
Nic nie zadzieje się samo i z pewnością od przeczytania tego artykułu nie zadzieją się też żadne spektakularne zmiany w twoich relacjach z dziećmi 😉 Jeżeli jednak pokusisz się o pójście o krok dalej, zmianę myślenia i wprowadzenie choćby NAJMNIEJSZYCH, ale TRWAŁYCH zmian w Waszej relacji, będziecie zbierać piękne owoce!
Pozytywna Dyscyplina to nie tylko wiedza i teoria poparta badaniami naukowymi, to również potężny KONKRET w postaci 52 konkretnych technik, które ułatwiają funkcjonowanie
w rodzicielskiej codzienności i niejednokrotnie ratują nam przysłowiowe cztery litery
w podbramkowych sytuacjach 😉
W kolejnych artykułach będę przybliżać Wam istotę i narzędzia Pozytywnej Dyscypliny
aż do skutku 😉
Co to znaczy … ?
To, że nie ustanę w prowadzeniu Was do momentu, w którym rozwiniecie skrzydła, odkryjecie swój rodzicielski potencjał i doświadczycie na własnej skórze, że rodzicielstwo to przestrzeń osobistego rozwoju, o jakiej Wam się nawet nie śniło!
Myślę, że to „całkiem w porządku”!
A Wy? 😉